Z racji swojej profesji zapuszczam się nieraz w meandry internetu- miejsca, których nikt normalnie nie odwiedza, a gdy wejdzie, wychodzi oszołomiony. Mowa oczywiście o dziale prawnym na stronie Rzeczpospolitej. Niewiele mówiący tytuł „Wprowadził się, nie kupił a teraz żąda odszkodowania” i zachęcająca zajawka „Nie zostawia się cennych rzeczy w cudzym mieszkaniu – orzekł sąd i oddalił powództwo o zapłatę odszkodowania z tego tytułu”.
Artykuł pani Renaty Krupy-Dąbrowskiej już na początku ujął mnie przytoczeniem sygnatury i daty wyroku, który był przyczynkiem całości. Musicie wiedzieć, że nie ma nic bardziej denerwującego niż konieczność szukania stanowiska Ministerstwa X lub orzeczenia przytoczonego w artykule prasowym, podczas gdy człowiek chciałby powołać się w piśmie procesowym na źródło, a w artykule cisza- brak sygnatury, daty, numeru interpelacji, linku.
Dalej niestety jest tylko gorzej. Artykuł nie dotyczy żadnej ważkiej kwestii (ot powód po prostu nie wykazał faktów, z których wywodził skutki prawne), a po kilku pierwszych akapitach, styl nagle się zmienia. Laik może tego nie zauważyć, ale język orzecznictwa jest na tyle specyficzny, że pewne zwroty-klucze pojawiają się zawsze: „sąd okręgowy zasadnie wywiódł”, „ważkim argumentem dla poparcia”. No człowiek sam pisze takie bzdury to wie o co chodzi.
W każdym razie po pierwszych ośmiu, najpewniej samodzielnych akapitach, autorce palec się omsknął.
Sąd Okręgowy zasadnie wywiódł, że powód nie sprostał obowiązkowi wynikającemu z przepisu art. 6 k.c. i nie zdołał udowodnić przed faktów z których wywiódł roszczenie, ani też nie zdołał udowodnić wysokości szkody.
Wyrok:
Sąd Okręgowy zasadnie wywiódł, że powód nie sprostał obowiązkowi wynikającemu z przepisu art. 6 k.c. i nie zdołał udowodnić przed Sądem, faktów z których wywiódł roszczenie, ani też nie zdołał udowodnić wysokości szkody.
Ludzie święci, nie dość że kopia bez cytatu, to jeszcze ze zgubionym słowem i brakującym przecinkiem. Dalej jest tylko lepiej:
Pozostawienie tylu cennych przedmiotów w lokalu jedynie najmowanym, a nawet użyczanym, bez porozumienia z jego właścicielem, byłoby ze strony powoda co najmniej lekkomyślne, a nawet rażąco niedbałe. Doskonale wiedział, że nie jest jeszcze formalnym właścicielem lokalu, ani tym bardziej jedynym posiadaczem kluczy do niego.
Nie wypowiadał się czy i kiedy wróci do Polski oraz czy i kiedy dojdzie do podpisania umowy przeniesienia własności lokalu. Ważkim argumentem dla poparcia wersji przyjętej przez sąd okręgowy jest to, że problem zwrotu rzeczy pozostawionych w lokalu pojawił się dopiero wtedy, gdy na niekorzyść powoda rozstrzygnięty został spór o zwrot podwójnego zadatku.
Pozostawienie tylu cennych przedmiotów w lokalu jedynie najmowanym, a nawet użyczanym, bez porozumienia z jego właścicielem, byłoby ze strony powoda co najmniej lekkomyślne, a nawet rażąco niedbałe. Powód doskonale wiedział, że nie jest jeszcze formalnym właścicielem lokalu, ani tym bardziej jedynym posiadaczem kluczy do niego. Nie wypowiadał się czy i kiedy wróci do Polski oraz czy i kiedy dojdzie do podpisania umowy przeniesienia własności lokalu. Ważkim argumentem dla poparcia wersji przyjętej przez Sąd Okręgowy jest to, że problem zwrotu rzeczy pozostawionych w lokalu pojawił się dopiero wtedy, gdy na niekorzyść powoda rozstrzygnięty został spór o zwrot podwójnego zadatku.
Chciałbym z czystym sumieniem napisać, że autorka artykułu dokonała drobnych zmian w kopiowanym tekście i w gruncie rzeczy to prawda 😉 Wszystkie zmiany są jednak zwykłymi błędami wynikającymi z niechlujnej edycji. Zresztą przeczytajcie sami.
Reasumując, na 3988 znaków (bez spacji) w artykule, aż 1911 (w przybliżeniu 48%) napisał Sąd Apelacyjny w Łodzi (przy czym autorka błędnie podała, że to Sąd Okręgowy), a dokładnie sędziowie (sędziny?) Bożena Wiklak, Alicja Myszkowska oraz Joanna Walentkiewicz – Witkowska. Nie wiem jak z wierszwką, ale jeśli dzielona na czworo, to strasznie bidna.
Rzepę zawsze ceniłem. Nie dziwi mnie, że takie kwiatki pojawiają się na gazeta.pl, czy onet.pl, ale dział prawny w tak poczytnej gazecie zobowiązuje. Mam nadzieję, że autorzy (zabiegani- wierzę, słabo opłacani- wierzę) nie będą posuwać się do tak ordynarnych zagrań i jeśli już naprawdę nie mają czasu na napisanie czegoś swojego lub nie starcza im wiedzy, to niech przynajmniej użyją cudzysłowu. Kochana Rzepo! Ten artykuł był akurat bezpłatny, ale jeśli płatna część działu prawnego wygląda tak samo, to nie żałuję, że musiałem zaprzestać prenumeraty.
Wiem, że świat nie jest czarno-biały. Może autorka spieszyła się na imprezę, a szef ponaglał, może kolega zachorzał i dobra koleżanka zobowiązała się coś napisać za niego i czasu nie starczyło. Nie zmienia to jednak faktu, że my czytelnicy głosujemy pieniędzmi i gdy będę dysponował wolnymi środkami na prenumeratę to będzie to raczej Dziennik Gazeta Prawna, a nie Rzepa.
EDIT: Niestety artykuł został wrzucony do wersji płatnej i nie można go w całości przeczytać bez wykupionego dostępu. Ciekawe czy to przypadek, czy nie 🙂 W całej krasie zachował się natomiast tutaj http://imgur.com/a/3d2Qk